Obserwatorzy

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział III "Nowa miłość Nathana Sykes'a- przedstawiam: kanapę!"

W domu wpadłyśmy tylko do swoich pokoi i nawet nic nie jadłyśmy, od razu usnęłyśmy.
Gdy wstałam rano Dariah już nie spała, a w kuchni stała przed nią butelka wody, prawie pusta.
- Chyba wypiłaś wczoraj na afterparty więcej niż ja, prawda?- Dariah pokiwała tylko głową- Biedna siostrzyczka, kacyk męczy? Moje biedactwo- odpowiedziałam udając współczucie i mocno trzaskają drzwiami od lodówki.
- Mogłabyś ciszej?
- Trzeba było tyle nie pić- zaśmiałam się.
- Okropna z ciebie siostra- odpowiedziała.
- A kto cię poznał z Sykes'em? A teraz dowiaduję się, że jestem okropna, to ty jesteś okropna- Dariah zaczęła się śmiać.
- Oj wiesz przecież, że cię uwielbiam.
- Chcesz iść ze mną na zakupy dzisiaj?- zapytałam.
- Pewnie!
Umyłyśmy się, ubrałyśmy, i wyszłyśmy. Wracając z Centrum Handlowego, zatrzymałyśmy się w Starbucks'ie. Wzięłyśmy na wynos i szłyśmy w stronę London Eye, które usilnie chciała zobaczyć moja siostrzyczka. Zaczęłam się z nią kłócić, że lepiej pojechać tam autobusem, bo na pieszo nam długo zejdzie, a ona się upierała, że chce iść pieszo, gdy wymieniałam jej korzyści, jakie płyną z autobusów nie zauważyłam, że ktoś idzie naprzeciwko mnie zapatrzony w telefon i zderzyłam się z tym kimś oblewając go połową kawy.
- Przepraszam pana bardzo, nie chciałam to przez przypadek, ale pan też mógłby troszeczkę bardziej uważać- zaczęłam mój monolog i pewnie bym się dłużej tak tłumaczyła gdybym nie uniosła lekko głowy- dobra, cofam przeprosiny, ale mógłbyś bardziej uważać- przede mną stał Nathan z koszulką w mojej kawie.
- Dobra, nic się nie stało, zaraz wyschnie, trochę to gorące było, ale jakoś przeżyję- zaśmiał się Nathan.- Ale przeze mnie straciłaś kawę, chyba powinienem ci odkupić.
- Nie musisz się wysilać i tak nigdzie w pobliżu nie ma Starbucks'a, chyba, że chcesz lecieć dwie ulice dalej po kawę dla mnie.
- Chyba jestem na to zbyt leniwy- zaśmiał się, taaa... nie ma to jak szczerość "chętnie odkupię ci kawę, ale mi się nie chce szukać kawiarni"- Ale może masz czas jutro około szesnastej, spotkalibyśmy się na kawie, którą ja postawię.
- Ym... Nie wiem, o szesnastej już jestem umówiona.
- To może o osiemnastej?
- Może być, to do jutra, w Starbucks'ie.
- Ok, do zobaczenia- odszedł od nas.
- Wow, siostra, masz jutro randkę z Sykes'em, no ładnie, ładnie.
- To nie jest randka, debilu- zaśmiałam się- a tak wogóle to dzisiaj przychodzi do nas French, Zack i brat Zack'a, Cris.
- Spoko, przynajmniej nie będę się musiała z tobą nudzić- zaśmiała się Dariah.
- Ty to potrafisz być miła- wywróciłam oczami.
Wróciłyśmy do domu i rozwaliłyśmy się we dwie na kanapie w salonie. Z tym, że ja, doświadczona, jeśli chodzi o kanapy, założyłam długie dresy, a Dariah położyła się w krótkich spodenkach i ciągle narzekała, że jej się skóra z kanapy przykleja do nóg. O piątej po południu do drzwi zapukała French. Dariah poszła zrobić herbatę, a ja im otworzyłam. Po chwili do pokoju weszła moja siostra z dwoma kubkami i postawiła je na stole.
- Cześć, jestem Cris- brat Zack'a wstał i podał dłoń siostrze. Widziałam, jak na niego spojrzała. Cris jej się spodobał.
- Dariah- odpowiedziała uśmiechając się idealnie białymi zębami. Poszła po resztę kubków i usiadła na kanapie obok Crisa. Ja, French i Zack usiedliśmy na fotelach.
- Co dzisiaj robiłaś?- zapytała French.
- Byłyśmy na zakupach- odpowiedziałam.
- Oblała Sykes'a kawą- dopowiedziała Dariah, za co ja posłałam jej zabójcze spojrzenie, a ona kontynuowała- i umówili się na randkę jutro w Starbucks'ie o osiemnastej.
- Zabiję cię kiedyś- po czym zwróciłam się do French- to nie randka, wylałam na niego kawę, a on stwierdził, że skoro przez niego straciłam latte, to musi mi je odkupić, ale nie chciało mu się iść do Starbucks'a, więc umówiliśmy sie tam jutro na kawę- wyjaśniłam.
Następnego dnia wstałam o dwunastej, nie miałam zajęć, bo przecież były wakacje, usiadłam w kuchni, zajadając się płatkami, gdy do kuchni weszła Dariah, rozmawiając przez telefon.
- ...czyli o wpół do osiemnastej, przy London Eye, tak? Ok, do zobaczenia- odłożyła komórkę na stół.
- Ty też gdzieś dzisiaj wychodzisz?- zapytałam.
- Tak, Cris chciał się spotkać.
- O której wrócisz?
- Nie wiem, a co?
- Bo nie wiem, czy dać ci klucze, czy ja zdążę wrócić.
- Lepiej daj, nie wiadomo, może twoje spotkanie się przedłuży- odpowiedziała z głupim uśmieszkiem, nie skomentowałam tego.
Dariah wyszła z domu dwadzieścia po siedemnastej, akurat, żeby troszeczkę się spóźnić. Ja zaczęłam się szykować. Nie miałam pojęcia, co na siebie włożyć. W końcu szłam na kawę z gwiazdą muzyki. Ostatecznie zdecydowałam się na buty Dolce&Gabbana, sukienkę z jakiegoś tańszego sklepu w centrum handlowym i moje ulubione okulary od Gucciego. Nałożyłam na usta szminkę, oczy potraktowałam zielonym cieniem pasującym do sukienki. Wyszłam. Było za dziesięć osiemnasta. Wsiadłam do samochodu i podjechałam na miejsce, gdzie już był Nathan.
- Cześć- uśmiechnął się na mój widok.
- Siema- usiadłam obok niego.
- Więc... na jaką kawę masz ochotę?
- Latte.
Poszedł zamówić, po pięciu minutach wrócił do stolika. Podał mi kawę i usiadł na swoim miejscu.
- Dzięki- upiłam łyk kawy. Czułam się niekomfortowo, o czym tu rozmawiać z członkiem The Wanted? Po co w ogóle zgodziłam się na to spotkanie?
- Wiesz... Próbowałem cię znaleźć, numer telefonu albo coś takiego, ale nawet nie wiem, jak masz na nazwisko- lekko się uśmiechnęłam. Idealnie, czyli chciał się ze mną spotkać po koncercie.
- Dąbkowska- i widząc jego minę zapisałam to na kartce- jestem polką, więc to polskie nazwisko.
- Słychać.
- Co słychać?
- Że nie jesteś stąd. Masz inny akcent.
- Aha, super.
- Nie martw się tym, twój akcent jest fajny, ale nie wiedziałem, że w Polsce dają angielskie imiona.
- Nie dają- wzruszyłam ramionami- ale moja mama jak sie na coś uprze to nie ma odwrotu.
- I dobrze, twoje imię jest śliczne- no tak, nie ma to jak podryw na ładne imię.
- Twoje też jest dość ładne- upiłam kolejny łyk. Już kończyłam, więc niedługo skończy się to beznadziejne spotkanie. Niestety, myliłam się.
- O dwudziestej będzie impreza w jednym z barów niedaleko. Ja i chłopaki idziemy, może chcesz iść z nami?
- Pewnie, ale muszę najpierw iść do domu się przebrać- musiałam się zgodzić, gdybym odmówiła, wyszłabym na nudziarę, która siedzi wieczorami w domu i czyta książkę, czekając, aż jej młodsza siostra wróci z randki. A tego chciałabym uniknąć.
- Ok.

Dopiliśmy kawę i pojechaliśmy (tak, my) do mojego domu. Usadowiłam Nathana na fotelu, wolałam, żeby nie słuchał tych irytujących odgłosów kanapy i poszłam do pokoju na górę. Założyłam czarne rurki i niebieską tunikę. Usta błyszczykiem, oczy eyeliner'em, rzęsy tuszem. Założyłam jeszcze niebieskie trampki i zajrzałam do pokoju siostry. Jeszcze nie wróciła. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że oczywiście ten głupek już siedzi na kanapie, musiał to zrobić.
- Ta kanapa jest zajebista- wybuchnął Nathan, gdy tylko mnie zauważył. Zaczął się na niej jeszcze bardziej wiercić, żeby wydała z siebie ten idiotyczny odgłos.
- Chyba sobie jaja robisz, ta skóra jest dobijająca.
- Ona jest świetna!
- Dobra, chodź już, zanim całkiem się w niej zakochasz- pociągnęłam go za rękę.



Specjalnie na Sylwetra dodałam nowy rozdział i powinnam pisać kolejny na drugiego bloga, ale albo będę oglądała "Once Upon A Time in Wonderland" albo pójdę spać, bo jestem cholernie śpiąca ;) Chciałabym kiedyś spędzić Sylwetra sama w domu, nie wychodząc i nie kontaktując się z nikim... ale to odległa przyszłość :D Znowu gadam o jakichś bzdurach -,- Ok, mam nadzieję, że rozdział się spodoba, komentujcie, nooo :* Napiszcie, co sądzicie o głównej bohaterce, ok? ;) To będzie taki początek xd
A tak wogóle to jakoś tak mało was tu, wogóle ktoś to czyta? :(
Czekam na komentarze :)

2 komentarze: