Wyszedł. Nie mogę w to uwierzyć. Nathan wyszedł. Stałam
chwilę, żeby oswoić się z tym faktem. Jego już nie ma. Nie ma go w moim życiu.
Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś, kogo znam od tygodnia i ktoś, kto mnie tak
irytuje, może być dla mnie tak ważny. Podeszła do mnie Dariah.
- Wyszedł?- Zapytała. Nie byłam w stanie nic mówić. Pokiwałam tylko głową. Oparłam się o ścianę i zsunęłam powoli na podłogę. Zaczęłam płakać, podeszła do mnie siostra i mocno przytuliła. Dlaczego tak się przejęłam jego wyjściem, do jasnej cholery?!
- Nie martw się, niedługo znowu pewnie przyjdzie- spróbowała mnie pocieszyć.
- Nie, zrozum, nic nie słyszałaś? My się już nie spotkamy. Już nigdy, przenigdy. Nigdy w życiu już go nie zobaczę- zaczęłam krzyczeć, Dariah przytuliła mnie mocniej. Gdyby nie ona siedziałabym tak w przedpokoju. Zaprowadziła mnie na kanapę. Ale wtedy jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
- Nie chcę widzieć na oczy tej kanapy!- wrzasnęłam, chociaż wiedziałam, że to głupie.
- Dlaczego? Chcesz iść do swojego pokoju?
- Tak, Nathan uwielbiał tą kanapę, za bardzo mi o nim przypomina.
- A dobra, to rozumiem, chodź- poszłyśmy do mojego pokoju i włączyłyśmy tam film, Dariah próbowała sprawić, żebym zapomniała o dzisiejszym dniu, ale nie potrafiłam. Przez cały film płakałam. Dlaczego ten dzień był tak trudny? Nie powinnam się tym przejąć. Kim on dla mnie był? Zwykłym znajomym... a jednak. Jego dotyk na moich biodrach, kiedy mnie całował był taki delikatny, jakby chciał mnie zatrzymać na zawsze. Jednak nie może mnie mieć. Teraz ani nigdy później.
- Wyszedł?- Zapytała. Nie byłam w stanie nic mówić. Pokiwałam tylko głową. Oparłam się o ścianę i zsunęłam powoli na podłogę. Zaczęłam płakać, podeszła do mnie siostra i mocno przytuliła. Dlaczego tak się przejęłam jego wyjściem, do jasnej cholery?!
- Nie martw się, niedługo znowu pewnie przyjdzie- spróbowała mnie pocieszyć.
- Nie, zrozum, nic nie słyszałaś? My się już nie spotkamy. Już nigdy, przenigdy. Nigdy w życiu już go nie zobaczę- zaczęłam krzyczeć, Dariah przytuliła mnie mocniej. Gdyby nie ona siedziałabym tak w przedpokoju. Zaprowadziła mnie na kanapę. Ale wtedy jeszcze bardziej zaczęłam płakać.
- Nie chcę widzieć na oczy tej kanapy!- wrzasnęłam, chociaż wiedziałam, że to głupie.
- Dlaczego? Chcesz iść do swojego pokoju?
- Tak, Nathan uwielbiał tą kanapę, za bardzo mi o nim przypomina.
- A dobra, to rozumiem, chodź- poszłyśmy do mojego pokoju i włączyłyśmy tam film, Dariah próbowała sprawić, żebym zapomniała o dzisiejszym dniu, ale nie potrafiłam. Przez cały film płakałam. Dlaczego ten dzień był tak trudny? Nie powinnam się tym przejąć. Kim on dla mnie był? Zwykłym znajomym... a jednak. Jego dotyk na moich biodrach, kiedy mnie całował był taki delikatny, jakby chciał mnie zatrzymać na zawsze. Jednak nie może mnie mieć. Teraz ani nigdy później.
W końcu usnęłam
*Pespektywa Nathana*
- I co ustaliliście, młody?- zapytał Jay, gdy tylko weszłem do domu.
- Spierdalaj- odpowiedziałem tylko i pobiegłem do mojego pokoju, po chwili wróciłem do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli i wyjąłem z lodówki piwo. Już chciałem iść do siebie, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Nathan, poczekaj chwilkę- to była Nareesha. Wstała i podeszła do mnie. Nie chciałem nikogo widzieć, ale do niej nie powiem, żeby się odczepiła. Złapała mnie za ramiona i zapytała.- Jeśli nie chcesz powiedzieć im wszystkim to powiedz chociaż mi, co się tam stało?
- Rozstaliśmy się!- wrzasnąłem.
- Jakim cudem się rozstaliście, skoro nawet nie byliście parą?- zapytał Tom.
- Wypad stąd, wszyscy do salonu- zarządziła Nareesha, pewnie nie chciała, żeby ktoś równie błyskotliwy jak Tom pojechał z kolejnym durnym komentarzem. Wszyscy wyszli. Zostałem tylko ja i Nareesha. Siva próbował jakoś wywalczyć, żeby być przy tej rozmowie, ale dziewczyna go spławiła. Gdy byliśmy sami siadłem na przy stole i ukryłem twarz w dłoniach.
- Nathan, powiesz mi, dlaczego jesteś zły, czy wolisz to zachować dla siebie?- zapytała łagodnie Nareesha.
- Już powiedziałem, rozstaliśmy się- odpowiedziałem, nie chciałem jej tego opowiadać, bo to by oznaczało, że musiałbym sobie to wszystko przypominać, bałem się, że za chwilę się rozpłaczę, musiałem być silny.
- Powiesz mi coś więcej?
- To wszystko wina tych pieprzonych dziennikarzy. Dowiedzieli się, że spałem u Courtney- postanowiłem się zwierzyć, trudno najwyżej będę ryczał jak małe dziecko, ale nie mogę męczyć się z tymi wspomnieniami sam.- Napisali o tym w gazetach. Poszedłem do niej, żeby jakoś to wyjaśnić i stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jeśli nie będziemy się już spotykać, bo oni wymyślą wszystko, żeby zniszczyć nam życie.
- Tak, wiem, zdolni są do wszystkiego, mów dalej.
- Będziemy się kontaktować za pomocą twittera, ale dla mnie to za mało. Będzie mi brakowało... po prostu jej będzie mi brakowało. Pewnie ona teraz siedzi przed telewizorem i jak zwykle opycha się słodyczami- mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok- a tak bardzo chciałbym być teraz nią i znów ją całować...
- Czekaj, chwila, jak to znów?
- No, normalnie, nie mogłem się powstrzymać to był taki impuls, pocałowałem ją zanim wyszedłem, a najpiękniejsze było to, że nie protestowała, że odwzajemniła pocałunek tak, jak o tym marzyłem- no i stało się to, czego się obawiałem, jedna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją wytarłem i już nie pozwoliłem na to, żeby stało się to znowu.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze- podeszła do mnie i przytuliła. Chyba ktoś lekko rozchylił drzwi do kuchni, bo poczułem, że dziewczyna macha ręką, żeby ten ktoś wyszedł. Siedzieliśmy tak chyba z pięć minut, kiedy w końcu się otrząsnąłem i przypomniałem, że jestem dwudziestoletnim facetem, który najwidoczniej jest niestabilny emocjonalnie.
- Pójdę już do siebie- powiedziałem, ale zanim wszedłem po schodach, podszedłem jeszcze do barku w salonie i wyciągnąłem stamtąd Jacka Daniels'a. Miałem zamiar się upić, najlepiej tak, żeby jutro już nic nie pamiętać. Zamknąłem się w pokoju i co parę sekund pociągałem łyk z butelki.
- I co ustaliliście, młody?- zapytał Jay, gdy tylko weszłem do domu.
- Spierdalaj- odpowiedziałem tylko i pobiegłem do mojego pokoju, po chwili wróciłem do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli i wyjąłem z lodówki piwo. Już chciałem iść do siebie, ale ktoś mnie zatrzymał.
- Nathan, poczekaj chwilkę- to była Nareesha. Wstała i podeszła do mnie. Nie chciałem nikogo widzieć, ale do niej nie powiem, żeby się odczepiła. Złapała mnie za ramiona i zapytała.- Jeśli nie chcesz powiedzieć im wszystkim to powiedz chociaż mi, co się tam stało?
- Rozstaliśmy się!- wrzasnąłem.
- Jakim cudem się rozstaliście, skoro nawet nie byliście parą?- zapytał Tom.
- Wypad stąd, wszyscy do salonu- zarządziła Nareesha, pewnie nie chciała, żeby ktoś równie błyskotliwy jak Tom pojechał z kolejnym durnym komentarzem. Wszyscy wyszli. Zostałem tylko ja i Nareesha. Siva próbował jakoś wywalczyć, żeby być przy tej rozmowie, ale dziewczyna go spławiła. Gdy byliśmy sami siadłem na przy stole i ukryłem twarz w dłoniach.
- Nathan, powiesz mi, dlaczego jesteś zły, czy wolisz to zachować dla siebie?- zapytała łagodnie Nareesha.
- Już powiedziałem, rozstaliśmy się- odpowiedziałem, nie chciałem jej tego opowiadać, bo to by oznaczało, że musiałbym sobie to wszystko przypominać, bałem się, że za chwilę się rozpłaczę, musiałem być silny.
- Powiesz mi coś więcej?
- To wszystko wina tych pieprzonych dziennikarzy. Dowiedzieli się, że spałem u Courtney- postanowiłem się zwierzyć, trudno najwyżej będę ryczał jak małe dziecko, ale nie mogę męczyć się z tymi wspomnieniami sam.- Napisali o tym w gazetach. Poszedłem do niej, żeby jakoś to wyjaśnić i stwierdziliśmy, że lepiej będzie, jeśli nie będziemy się już spotykać, bo oni wymyślą wszystko, żeby zniszczyć nam życie.
- Tak, wiem, zdolni są do wszystkiego, mów dalej.
- Będziemy się kontaktować za pomocą twittera, ale dla mnie to za mało. Będzie mi brakowało... po prostu jej będzie mi brakowało. Pewnie ona teraz siedzi przed telewizorem i jak zwykle opycha się słodyczami- mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok- a tak bardzo chciałbym być teraz nią i znów ją całować...
- Czekaj, chwila, jak to znów?
- No, normalnie, nie mogłem się powstrzymać to był taki impuls, pocałowałem ją zanim wyszedłem, a najpiękniejsze było to, że nie protestowała, że odwzajemniła pocałunek tak, jak o tym marzyłem- no i stało się to, czego się obawiałem, jedna łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją wytarłem i już nie pozwoliłem na to, żeby stało się to znowu.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze- podeszła do mnie i przytuliła. Chyba ktoś lekko rozchylił drzwi do kuchni, bo poczułem, że dziewczyna macha ręką, żeby ten ktoś wyszedł. Siedzieliśmy tak chyba z pięć minut, kiedy w końcu się otrząsnąłem i przypomniałem, że jestem dwudziestoletnim facetem, który najwidoczniej jest niestabilny emocjonalnie.
- Pójdę już do siebie- powiedziałem, ale zanim wszedłem po schodach, podszedłem jeszcze do barku w salonie i wyciągnąłem stamtąd Jacka Daniels'a. Miałem zamiar się upić, najlepiej tak, żeby jutro już nic nie pamiętać. Zamknąłem się w pokoju i co parę sekund pociągałem łyk z butelki.
*Perspektywa Courtney*
Obudziłam się na swoim łóżku i zerknęłam na zegarek. Piąta po
południu, czemu spałam w dzień? Dziwne, nigdy tego nie robię. Wstałam z łóżka i
usłyszałam jak Dariah rozmawia z kimś przez telefon.
- Ona ciągle płakała. Teraz śpi. Nie wiem, o czym dokładnie rozmawiali, ale powiedziała, że już nigdy go nie zobaczy- przypomniało mi się dzisiejsze rano i od razu łzy podeszły mi do oczu, no tak, Nathan tu był. Koniec z naszą znajomością. Akurat teraz, kiedy zaczął coś dla mnie znaczyć. Starałam się być cicho, żeby podsłuchać jeszcze, o czym mówi Dariah- Dobra, przyjedź... No ok, to czekam na ciebie- ciekawe, kto znowu ma zamiar mnie dzisiaj wkurzać. I wtedy przypomniało mi się coś jeszcze. Dariah jutro wyjeżdża, a ja zostanę sama. Bez nikogo. Jedyną osobą będzie French.
- Ona ciągle płakała. Teraz śpi. Nie wiem, o czym dokładnie rozmawiali, ale powiedziała, że już nigdy go nie zobaczy- przypomniało mi się dzisiejsze rano i od razu łzy podeszły mi do oczu, no tak, Nathan tu był. Koniec z naszą znajomością. Akurat teraz, kiedy zaczął coś dla mnie znaczyć. Starałam się być cicho, żeby podsłuchać jeszcze, o czym mówi Dariah- Dobra, przyjedź... No ok, to czekam na ciebie- ciekawe, kto znowu ma zamiar mnie dzisiaj wkurzać. I wtedy przypomniało mi się coś jeszcze. Dariah jutro wyjeżdża, a ja zostanę sama. Bez nikogo. Jedyną osobą będzie French.
Wróciłam do pokoju. Dariah weszła kilka sekund po mnie.
- Kto tu przyjedzie?- zapytałam patrząc w ścianę i przytulając poduszkę.
- French.
- No dobra, ona może być, ale nikt więcej, nie chcę się z nikim widzieć, tylko ty i French.
- Kto tu przyjedzie?- zapytałam patrząc w ścianę i przytulając poduszkę.
- French.
- No dobra, ona może być, ale nikt więcej, nie chcę się z nikim widzieć, tylko ty i French.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Dariah poszła otworzyć,
oczywiście to nie była French, tak szybko by nie przyjechała. Gdy zastanawiałam
się, kto mógł się przypałętać, do pokoju weszła Nareesha.
- Cześć, kochanie- powiedziała siadając obok mnie. Nie odpowiedziałam. Nareesha przypominała mi o Nathanie, w końcu to przez niego ją poznałam, a dziewczyna kontynuowała- wiem, wiem, nie chcesz nikogo widzieć, zwłaszcza mnie. Pewnie myślisz, że Nathan mnie tu przysłał, ale on nie wie, że tu jestem, posłuchaj, on teraz siedzi zamknięty u siebie w pokoju z całą butelką Daniels'a. Wiem, ze jest zdolny wypić wszystko, więc proszę cię tylko o jedno, zadzwoń do niego, albo wyślij sms'a, bo on się tam zachla na śmierć. On nie może żyć bez świadomości, że jesteś gdzieś niedaleko, że z jednej strony może się z tobą spotkać, ale z drugiej wszystko jest przeciwko temu.
- Czyli już wszystkim rozpowiedział o naszym rozstaniu?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam nadal patrząc w jeden punkt.
- Nie, tylko ja o tym wiem i wiem też, że on cię kocha. Naprawdę. Znam go dość długo i jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Proszę, chociaż sms...
- Dobra, zadzwonię do niego, ale pewnie oboje będziemy mieli przez to jeszcze większego doła.
- Dziękuję- powiedziała, a ja sięgnęłam po komórkę, ręce mi się trzęsły, ledwo wybrałam jego numer. Chwilę czekałam, aż w końcu usłyszałam głos w słuchawce.
- Halo?- to było ostre i niemiłe "halo?", pewnie nawet nie spojrzał, kto dzwoni. Do oczu napłynęły mi łzy. Dźwięk jego głosu, to było dla mnie za dużo. Zaczęłam płakać, chyba mnie poznał- Courntey, to ty?- zapytał.
- Tak, to ja, kochanie- powiedziałam przez łzy z takim samym tonem, z jakim on zawsze wypowiadał to słowo. Lekko sarkastycznie, ale ciepło. Mimowolnie się uśmiechnęłam- Żyjesz jeszcze, czy Jack cię już wykończył?
- Żyję, kochanie, nic mi się nie stanie, a może spotkalibyśmy się na Skype'ie?
- To świetny pomysł, czekam na ciebie za dziesięć minut- rozłączyłam się i znów zaczęłam szlochać- jesteśmy umówieni na skype'ie za dziesięć minut- oznajmiłam, na co Nareesha włączyła mojego laptopa. Wpisała nick Natha, bo jeszcze nie byliśmy znajomymi na skype'ie.
- Już? Jesteś gotowa?- spytała.- Może chcesz się umalować, albo coś?
- Nie tak dobrze, daj- wzięłam od niej laptopa i nacisnęłam "call". Odebrał prawie od razu. I znowu zaczęłam płakać. Tęskniłam za nim. Nareesha wyszła z pokoju- cześć- powiedziałam przez łzy.
- Ej, czemu płaczesz?- zapytał Nath, chyba próbował się do mnie uśmiechnąć, ale coś mu nie wyszło. Jak on może jeszcze pytać, dlaczego ja płaczę? Nie domyślił się, że pomimo tego, że trochę go odrzucałam to był dla mnie kimś naprawdę ważnym? Ważniejszym niż chłopaki, z którym chodziłam, pomimo, że prawie do niczego między nami nie doszło, czułam pustkę mając świadomość, że będziemy się widywali tylko przez Skype'a. Spróbowałam się uspokoić, "Sto lat" po rosyjsku, dwa głębokie wdechy i wydechy.
- Tęsknię za tobą- powiedziałam w końcu. Chwila ciszy.
- Ja za tobą też i to bardzo. Naprawdę.
- Nathan, musimy się spotkać. W dupie mam już to, co o nas napiszą, chcę teraz być przy tobie- wyrzuciłam z siebie.
- Jesteś pewna? Jesteś gotowa na to, że papparazzi będą nas ścigali, żeby zrobić nam jakiekolwiek zdjęcie? Na to, że coś ci się może stać ze strony niemiłych ludzi?
- Tak, Nath, jestem gotowa na wszystko. Chcę tylko mieć cię niedaleko, móc się z tobą spotykać, przytulać... całować.
- No dobrze, chcesz żebym przyjechał czy gdzieś się spotkamy?
- Niestety dzisiaj nie mogę, Dariah jutro wyjeżdża, chcę jej pomóc się spakować, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cię widzieć teraz i tutaj, ale musimy trochę poczekać.
- O której Dariah ma lot?
- O 1 po południu.
- Aha, to jeszcze się zdzwonimy.
- Cześć, kochanie- powiedziała siadając obok mnie. Nie odpowiedziałam. Nareesha przypominała mi o Nathanie, w końcu to przez niego ją poznałam, a dziewczyna kontynuowała- wiem, wiem, nie chcesz nikogo widzieć, zwłaszcza mnie. Pewnie myślisz, że Nathan mnie tu przysłał, ale on nie wie, że tu jestem, posłuchaj, on teraz siedzi zamknięty u siebie w pokoju z całą butelką Daniels'a. Wiem, ze jest zdolny wypić wszystko, więc proszę cię tylko o jedno, zadzwoń do niego, albo wyślij sms'a, bo on się tam zachla na śmierć. On nie może żyć bez świadomości, że jesteś gdzieś niedaleko, że z jednej strony może się z tobą spotkać, ale z drugiej wszystko jest przeciwko temu.
- Czyli już wszystkim rozpowiedział o naszym rozstaniu?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam nadal patrząc w jeden punkt.
- Nie, tylko ja o tym wiem i wiem też, że on cię kocha. Naprawdę. Znam go dość długo i jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Proszę, chociaż sms...
- Dobra, zadzwonię do niego, ale pewnie oboje będziemy mieli przez to jeszcze większego doła.
- Dziękuję- powiedziała, a ja sięgnęłam po komórkę, ręce mi się trzęsły, ledwo wybrałam jego numer. Chwilę czekałam, aż w końcu usłyszałam głos w słuchawce.
- Halo?- to było ostre i niemiłe "halo?", pewnie nawet nie spojrzał, kto dzwoni. Do oczu napłynęły mi łzy. Dźwięk jego głosu, to było dla mnie za dużo. Zaczęłam płakać, chyba mnie poznał- Courntey, to ty?- zapytał.
- Tak, to ja, kochanie- powiedziałam przez łzy z takim samym tonem, z jakim on zawsze wypowiadał to słowo. Lekko sarkastycznie, ale ciepło. Mimowolnie się uśmiechnęłam- Żyjesz jeszcze, czy Jack cię już wykończył?
- Żyję, kochanie, nic mi się nie stanie, a może spotkalibyśmy się na Skype'ie?
- To świetny pomysł, czekam na ciebie za dziesięć minut- rozłączyłam się i znów zaczęłam szlochać- jesteśmy umówieni na skype'ie za dziesięć minut- oznajmiłam, na co Nareesha włączyła mojego laptopa. Wpisała nick Natha, bo jeszcze nie byliśmy znajomymi na skype'ie.
- Już? Jesteś gotowa?- spytała.- Może chcesz się umalować, albo coś?
- Nie tak dobrze, daj- wzięłam od niej laptopa i nacisnęłam "call". Odebrał prawie od razu. I znowu zaczęłam płakać. Tęskniłam za nim. Nareesha wyszła z pokoju- cześć- powiedziałam przez łzy.
- Ej, czemu płaczesz?- zapytał Nath, chyba próbował się do mnie uśmiechnąć, ale coś mu nie wyszło. Jak on może jeszcze pytać, dlaczego ja płaczę? Nie domyślił się, że pomimo tego, że trochę go odrzucałam to był dla mnie kimś naprawdę ważnym? Ważniejszym niż chłopaki, z którym chodziłam, pomimo, że prawie do niczego między nami nie doszło, czułam pustkę mając świadomość, że będziemy się widywali tylko przez Skype'a. Spróbowałam się uspokoić, "Sto lat" po rosyjsku, dwa głębokie wdechy i wydechy.
- Tęsknię za tobą- powiedziałam w końcu. Chwila ciszy.
- Ja za tobą też i to bardzo. Naprawdę.
- Nathan, musimy się spotkać. W dupie mam już to, co o nas napiszą, chcę teraz być przy tobie- wyrzuciłam z siebie.
- Jesteś pewna? Jesteś gotowa na to, że papparazzi będą nas ścigali, żeby zrobić nam jakiekolwiek zdjęcie? Na to, że coś ci się może stać ze strony niemiłych ludzi?
- Tak, Nath, jestem gotowa na wszystko. Chcę tylko mieć cię niedaleko, móc się z tobą spotykać, przytulać... całować.
- No dobrze, chcesz żebym przyjechał czy gdzieś się spotkamy?
- Niestety dzisiaj nie mogę, Dariah jutro wyjeżdża, chcę jej pomóc się spakować, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cię widzieć teraz i tutaj, ale musimy trochę poczekać.
- O której Dariah ma lot?
- O 1 po południu.
- Aha, to jeszcze się zdzwonimy.
Siedzieliśmy jakieś trzy minuty i po prostu się na siebie
patrzeliśmy, w końcu weszła Nareesha i powiedziała, że musi już iść, a zaraz po
niej do pokoju wparowała French. Oczywiście z pudełkiem lodów w jednej ręce i
trzema łyżkami w drugiej.
- Nathan, muszę już kończyć, do zobaczenia.
- Pa, kochanie- rozłączyłam się i odłożyłam laptopa.
- Rozmawiałaś z Nathanem?- spytała, chociaż dobrze wiedziała, jaka jest odpowiedź. Położyła się na łóżku obok mnie.
- Tak- pociągnęłam nosem, nadal miałam katar.
- O czym rozmawialiście?- zapytała, a ja nie wiem, z jakiego powodu zaczęłam się śmiać, prawdopodobnie cieszyłam się ze spotkania z Nathanem, na które jeszcze z nim dokładnie nie umówiłam. Ale śmiech przeszedł w płacz. Cholera, mam zbyt rozchwiane emocje. Zawsze tak miałam, od śmiechu do płaczu, od płaczu do śmiechu.
- Dobra, nie mów, o czym rozmawialiście, bo twoja reakcja była dziwna- stwierdziła French.
- Nathan, muszę już kończyć, do zobaczenia.
- Pa, kochanie- rozłączyłam się i odłożyłam laptopa.
- Rozmawiałaś z Nathanem?- spytała, chociaż dobrze wiedziała, jaka jest odpowiedź. Położyła się na łóżku obok mnie.
- Tak- pociągnęłam nosem, nadal miałam katar.
- O czym rozmawialiście?- zapytała, a ja nie wiem, z jakiego powodu zaczęłam się śmiać, prawdopodobnie cieszyłam się ze spotkania z Nathanem, na które jeszcze z nim dokładnie nie umówiłam. Ale śmiech przeszedł w płacz. Cholera, mam zbyt rozchwiane emocje. Zawsze tak miałam, od śmiechu do płaczu, od płaczu do śmiechu.
- Dobra, nie mów, o czym rozmawialiście, bo twoja reakcja była dziwna- stwierdziła French.
Do pokoju weszła Dariah i położyła się po mojej drugiej
stronie.
- Dawaj te lody, bo się roztopią- powiedziałam a French podała mi lody i dwie łyżki. Jedną podałam siostrze. Zaczęłyśmy jeść, włączyłam telewizor, na MTV jak zwykle nie było nic ciekawego, więc przełączyłam na HBO. Ten program nigdy nie zawodzi, teraz leciał jakiś film. Obejrzałyśmy cały, znaczy dziewczyny obejrzały, bo ja nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam tylko o jednym. O Nathanie. To dziwne. Wcześniej nie widywałam się z nim kilka dni, a teraz, wystarczyło parę innych słów na pożegnanie i ryczałam cały dzień, a teraz nawet filmu nie mogłam w spokoju obejrzeć! Co jest ze mną nie tak?
- Muszę już iść niestety, jestem umówiona z Zack'iem- French wstała z łóżka, a Dariah odprowadziła ją do drzwi. Wróciła do mojego pokoju i stwierdziła, że muszę jej pomóc w pakowaniu. Zwlekłam się z łóżka i poszłam za nią do pokoju. "Poradziłam" jej, co wziąć, a co zostawić i poszłam spać, bo było już dość późno, a jutro powinnam wstać trochę wcześniej.
- Dawaj te lody, bo się roztopią- powiedziałam a French podała mi lody i dwie łyżki. Jedną podałam siostrze. Zaczęłyśmy jeść, włączyłam telewizor, na MTV jak zwykle nie było nic ciekawego, więc przełączyłam na HBO. Ten program nigdy nie zawodzi, teraz leciał jakiś film. Obejrzałyśmy cały, znaczy dziewczyny obejrzały, bo ja nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam tylko o jednym. O Nathanie. To dziwne. Wcześniej nie widywałam się z nim kilka dni, a teraz, wystarczyło parę innych słów na pożegnanie i ryczałam cały dzień, a teraz nawet filmu nie mogłam w spokoju obejrzeć! Co jest ze mną nie tak?
- Muszę już iść niestety, jestem umówiona z Zack'iem- French wstała z łóżka, a Dariah odprowadziła ją do drzwi. Wróciła do mojego pokoju i stwierdziła, że muszę jej pomóc w pakowaniu. Zwlekłam się z łóżka i poszłam za nią do pokoju. "Poradziłam" jej, co wziąć, a co zostawić i poszłam spać, bo było już dość późno, a jutro powinnam wstać trochę wcześniej.
Hej, hej, postanowiłam, że dzisiaj dodam nowy rozdział, chociaż miałam to zrobić pod koniec tygodnia, cieszycie się, czy nie za bardzo? xD Mam nadzieję, że wam się spodoba :* Piszcie komentarze ;)
Świetny rozdział, oby tak dalej!!
OdpowiedzUsuńomg <3 kocham twoje historie kochana :*
OdpowiedzUsuńmasz je wstawiać częściej i chcę więcej za każdym razem ♥
Matko poryczałam się pisz częściej to jest cudowne kocham cie za te rozdziały <3
OdpowiedzUsuńAwwwhhh to było słodkie*.*
OdpowiedzUsuńWow, towoje opowiadania sa swietne, az uwierzylam ze to wszystko sie dzieje na prawde:P I♥ love-love-in-london hihi
OdpowiedzUsuń