Obudziłam się o dziewiątej, ubrałam, umyłam i zeszłam na dół. Dariah zalegała na kanapie.
- Eeeej, Court, płatki się skończyły- wrzasnęła, gdy usłyszała, że schodzę ze schodów. Co ona mnie ma za mamę, żeby mi o takich rzeczach mówić?
- Dobra, kupię, jak będę wracała z lotniska- usiadłam na fotelu.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już za dwa tygodnie z tobą zamieszkam- powiedziała leniwie Dariah.
- No, będzie super, ale nie mówiłaś jeszcze rodzicom, prawda?
- Nie, no coś ty, trochę się boję ich reakcji, jak ty wyjechałaś to tata ciągle sprawdzał telefon, czy czasem nie ma nieodebranych połączeń od ciebie.
- Nadopiekuńczość- mruknęłam.
- Właśnie, Cris przyjdzie za dziesięć minut. Chce się ze mną pożegnać.
- Spoko, to ja w tym czasie porozmawiam z Nathanem.
- Właśnie, co wczoraj ustaliliście?- spytała Dariah. Nie odpowiedziałam, nie chciałam na razie od razu o wszystkim rozpowiadać. Dariah nie pytała dalej. Cris zapukał do drzwi, Dariah poszła mu otworzyć. Ja weszłam do kuchni po herbatę.
- Cześć Cris!- wrzasnęłam.
- Hej, Court!- odkrzyknął chłopak.
- Eeeej, Court, płatki się skończyły- wrzasnęła, gdy usłyszała, że schodzę ze schodów. Co ona mnie ma za mamę, żeby mi o takich rzeczach mówić?
- Dobra, kupię, jak będę wracała z lotniska- usiadłam na fotelu.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już za dwa tygodnie z tobą zamieszkam- powiedziała leniwie Dariah.
- No, będzie super, ale nie mówiłaś jeszcze rodzicom, prawda?
- Nie, no coś ty, trochę się boję ich reakcji, jak ty wyjechałaś to tata ciągle sprawdzał telefon, czy czasem nie ma nieodebranych połączeń od ciebie.
- Nadopiekuńczość- mruknęłam.
- Właśnie, Cris przyjdzie za dziesięć minut. Chce się ze mną pożegnać.
- Spoko, to ja w tym czasie porozmawiam z Nathanem.
- Właśnie, co wczoraj ustaliliście?- spytała Dariah. Nie odpowiedziałam, nie chciałam na razie od razu o wszystkim rozpowiadać. Dariah nie pytała dalej. Cris zapukał do drzwi, Dariah poszła mu otworzyć. Ja weszłam do kuchni po herbatę.
- Cześć Cris!- wrzasnęłam.
- Hej, Court!- odkrzyknął chłopak.
Zrobiłam tą moją herbatkę z cytryną, moją ulubioną i poszłam na górę. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Natha sms: "Będę na skype'ie za 5 minut". Włączyłam laptopa i zadzowniłam.
- Cześć, kochanie- przywitałam się, gdy tylko odebrał, czyli znowu prawie od razu.
- Cześć, co robisz?
- Piję herbatę z cytryną- pokazałam mu kubek.
- Ooo, ja też piję herbatę.
- Słodko, kiedy się spotkamy?
- Nie wiem, ale zadzwoń, jak wyjdziesz z lotniska, to się umówimy.
- Dobrze, stęskniłam się strasznie.
- Ja też już się nie mogę doczekać, kiedy się zobaczymy- usłyszałam jak do jego pokoju wchodzi Tom.
- Kelsey robi jajecznicę i pyta, czy ty tez chcesz- powiedział od razu.
- Nie, dzięki, chwilowo nie mam czasu na jedzenie.
- Jak można nie mieć czasu na... Aaaa... gadasz z Courtney- na moim ekranie pojawił się Tom, który do mnie machał- Cześć, co u ciebie?
- W porządku...
- Jeśli ciągle gadasz o Nathanie tak jak on o tobie, to współczuję twojej siostrze- zaśmiał się chłopak.
- Dobra, skończył się twój czas, do widzenia- Nathan wypędził go z pokoju.
- Naprawdę ciągle o mnie mówisz?- spytałam głosem mówiącym "jejuuu, jakie to słodkie...".
- Nie, nie cały czas...
- Ale większość, tak?- nie zdążył odpowiedzieć, bo teraz słyszałam Kelsey, która wchodzi do pokoju.
- Nathan, musisz coś zjeść, nie możesz tak na głodnego siedzieć!
- Cześć, Kelsey!!!- wrzasnęłam, tak głośno, żeby dziewczyna mnie usłyszała.
- O, cześć Courtney- teraz zobaczyłam na ekranie twarz Kelsey- Tom nie mówił, że Nathan z tobą rozmawia, nie przeszkadzałabym wam.
- Nie, nie przeszkadzasz.
- Ale, proszę powiedz Nathanowi, żeby coś zjadł, bo wczoraj na kolację nic nie zjadł, a teraz siedzi głodny.
- Nathan, nie możesz tak robić!- spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
- Czyli zrobię mu jajecznicę.
- Nie, nie rób, niech sam coś sobie zrobi!
- Ej, a ja nie mam prawa głosu?!- wtrącił się Nathan.
- Nie!- powiedziałyśmy jednocześnie z Kelsey.
- No dobra, ostatecznie możesz zrobić tą jajecznicę- powiedział, wywróciłam oczami, mógłby nie wykorzystywać dziewczyny swojego kolegi. Kelsey wyszła z pokoju.
- Czemu nic nie jadłeś?- spytałam.
- Nie byłem głodny- wzruszył ramionami. Skończyłam temat jedzenia, bo nie lubiłam nikogo pouczać. Spojrzałam na zegarek. Jakim cudem nawijałam juz do godziny?! Przecież dopiero co do siebie zadzwoniliśmy! Było już wpół do jedenastej! Za dwie i pół godziny Dariah ma lot. Muszę się już zacząć szykować do wyjścia.
- Nath, kochanie, muszę już kończyć, włosy się same nie pokręcą.
- Co?! Nie idź jeszcze! Proszę, nie możesz tego robić i ze mną rozmawiać?
- No, ostatecznie, ale jak spalę włosy lokówką, to będzie twoja wina!- wstałam i poszłam do łazienki, wzięłam prostownicę, lokówkę, małe lusterko, tusz do rzęs, eyeliner, podkład, szminkę i lakier do paznokci.
- To wszystko będzie ci potrzebne?- zdziwił się Nathan widząc, jak kładę rzeczy na łóżku.
- Tak- odpowiedziałam krótko. Postawiłam laptopa na biureczku, a przed laptopem lusterko i zaczęłam prostować włosy.
- Myślałem, że będziesz je kręcić- odezwał się Nathan.
- Żeby je kręcić, najpierw muszę je wyprostować- po co on w ogóle pytał, przecież to oczywiste!
- No, dobra, ale, po co ty to w ogóle robisz?
- To chyba logiczne, żeby ładnie wyglądać.
- Wyglądasz ładnie w takich włosach.
- Nie znasz się.
- No dobra, już nie zadaję pytań- Nathan dał za wygraną, patrzył z cierpliwością jak prostuję, a później kręcę włosy. Chociaż pewnie i tak nie patrzył na mnie tylko błądził po twitterze, udając, że na mnie patrzy. Zaczęłam się malować i gdy byłam gotowa było juz wpół do dwunastej.
- Ej, Nathan, teraz to juz naprawdę muszę iść, bo się spóźnimy- pożegnaliśmy się i zeszłam na dół.
- Cris już poszedł?- spytałam.
- Tak, pół godziny temu.
- Aha, ok, musimy już wychodzić.
- Wiem, wiem, już idę- Dariah już wstawała z kanapy i szła po walizkę na górę.
- Cześć, kochanie- przywitałam się, gdy tylko odebrał, czyli znowu prawie od razu.
- Cześć, co robisz?
- Piję herbatę z cytryną- pokazałam mu kubek.
- Ooo, ja też piję herbatę.
- Słodko, kiedy się spotkamy?
- Nie wiem, ale zadzwoń, jak wyjdziesz z lotniska, to się umówimy.
- Dobrze, stęskniłam się strasznie.
- Ja też już się nie mogę doczekać, kiedy się zobaczymy- usłyszałam jak do jego pokoju wchodzi Tom.
- Kelsey robi jajecznicę i pyta, czy ty tez chcesz- powiedział od razu.
- Nie, dzięki, chwilowo nie mam czasu na jedzenie.
- Jak można nie mieć czasu na... Aaaa... gadasz z Courtney- na moim ekranie pojawił się Tom, który do mnie machał- Cześć, co u ciebie?
- W porządku...
- Jeśli ciągle gadasz o Nathanie tak jak on o tobie, to współczuję twojej siostrze- zaśmiał się chłopak.
- Dobra, skończył się twój czas, do widzenia- Nathan wypędził go z pokoju.
- Naprawdę ciągle o mnie mówisz?- spytałam głosem mówiącym "jejuuu, jakie to słodkie...".
- Nie, nie cały czas...
- Ale większość, tak?- nie zdążył odpowiedzieć, bo teraz słyszałam Kelsey, która wchodzi do pokoju.
- Nathan, musisz coś zjeść, nie możesz tak na głodnego siedzieć!
- Cześć, Kelsey!!!- wrzasnęłam, tak głośno, żeby dziewczyna mnie usłyszała.
- O, cześć Courtney- teraz zobaczyłam na ekranie twarz Kelsey- Tom nie mówił, że Nathan z tobą rozmawia, nie przeszkadzałabym wam.
- Nie, nie przeszkadzasz.
- Ale, proszę powiedz Nathanowi, żeby coś zjadł, bo wczoraj na kolację nic nie zjadł, a teraz siedzi głodny.
- Nathan, nie możesz tak robić!- spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
- Czyli zrobię mu jajecznicę.
- Nie, nie rób, niech sam coś sobie zrobi!
- Ej, a ja nie mam prawa głosu?!- wtrącił się Nathan.
- Nie!- powiedziałyśmy jednocześnie z Kelsey.
- No dobra, ostatecznie możesz zrobić tą jajecznicę- powiedział, wywróciłam oczami, mógłby nie wykorzystywać dziewczyny swojego kolegi. Kelsey wyszła z pokoju.
- Czemu nic nie jadłeś?- spytałam.
- Nie byłem głodny- wzruszył ramionami. Skończyłam temat jedzenia, bo nie lubiłam nikogo pouczać. Spojrzałam na zegarek. Jakim cudem nawijałam juz do godziny?! Przecież dopiero co do siebie zadzwoniliśmy! Było już wpół do jedenastej! Za dwie i pół godziny Dariah ma lot. Muszę się już zacząć szykować do wyjścia.
- Nath, kochanie, muszę już kończyć, włosy się same nie pokręcą.
- Co?! Nie idź jeszcze! Proszę, nie możesz tego robić i ze mną rozmawiać?
- No, ostatecznie, ale jak spalę włosy lokówką, to będzie twoja wina!- wstałam i poszłam do łazienki, wzięłam prostownicę, lokówkę, małe lusterko, tusz do rzęs, eyeliner, podkład, szminkę i lakier do paznokci.
- To wszystko będzie ci potrzebne?- zdziwił się Nathan widząc, jak kładę rzeczy na łóżku.
- Tak- odpowiedziałam krótko. Postawiłam laptopa na biureczku, a przed laptopem lusterko i zaczęłam prostować włosy.
- Myślałem, że będziesz je kręcić- odezwał się Nathan.
- Żeby je kręcić, najpierw muszę je wyprostować- po co on w ogóle pytał, przecież to oczywiste!
- No, dobra, ale, po co ty to w ogóle robisz?
- To chyba logiczne, żeby ładnie wyglądać.
- Wyglądasz ładnie w takich włosach.
- Nie znasz się.
- No dobra, już nie zadaję pytań- Nathan dał za wygraną, patrzył z cierpliwością jak prostuję, a później kręcę włosy. Chociaż pewnie i tak nie patrzył na mnie tylko błądził po twitterze, udając, że na mnie patrzy. Zaczęłam się malować i gdy byłam gotowa było juz wpół do dwunastej.
- Ej, Nathan, teraz to juz naprawdę muszę iść, bo się spóźnimy- pożegnaliśmy się i zeszłam na dół.
- Cris już poszedł?- spytałam.
- Tak, pół godziny temu.
- Aha, ok, musimy już wychodzić.
- Wiem, wiem, już idę- Dariah już wstawała z kanapy i szła po walizkę na górę.
Wyszłyśmy z domu i dotarłyśmy na lotnisko o dwunastej.
- No, to czekam na ciebie za dwa tygodnie- powiedziałam parę minut przed odprawą.
- Tak, już się nie mogę doczekać, kiedy będę z tobą mieszkała.
- Jak zacznie się rok szkolny to będzie jeszcze lepiej.
- Właśnie, ale na pewno znajdzie się na dla mnie miejsce na roku?
- Nie martw się, załatwię to, jestem jedną z najlepszych uczennic, mi dyrektor nie odmówi.
- Dziękuję, będę tęskniła przez te dwa tygodnie.
- Nie martw się, jeszcze będziesz miała mnie dość- zaśmiałam się.
- No, to czekam na ciebie za dwa tygodnie- powiedziałam parę minut przed odprawą.
- Tak, już się nie mogę doczekać, kiedy będę z tobą mieszkała.
- Jak zacznie się rok szkolny to będzie jeszcze lepiej.
- Właśnie, ale na pewno znajdzie się na dla mnie miejsce na roku?
- Nie martw się, załatwię to, jestem jedną z najlepszych uczennic, mi dyrektor nie odmówi.
- Dziękuję, będę tęskniła przez te dwa tygodnie.
- Nie martw się, jeszcze będziesz miała mnie dość- zaśmiałam się.
Odprawili tą moją siostrzyczkę i znowu zostałam sama. Wyjęłam telefon, żeby napisać do Nathana. "Dariah siedzi na bezcłowej, a ja właśnie wychodzę z lotniska". Schowałam telefon i wyszłam przez główne drzwi. A tam, na dworze... czekał na mnie Nathan. Podbiegłam do niego i od razu go pocałowałam.
- Co ty tutaj robisz?- spytałam, gdy tylko się od niego odczepiłam.
- Przyjechałem po ciebie, chyba nie myślałaś, że będę jeszcze tak długo na ciebie czekał- pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, jak się stęskniłam przez ten jeden dzień- przytuliłam go mocno i zaczęłam z nim iść w stronę mojego samochodu.- Ale, powiedziałeś, że po mnie przyjechałeś, jakim cudem, skoro nie masz samochodu?
- Autobusem- Nathan się uśmiechnął- Ale mam nadzieję, że mnie ze sobą weźmiesz.
- Muszę się zastanowić- Nathan znów mnie pocałował- Ok, już nie muszę się zastanawiać.
- Co ty tutaj robisz?- spytałam, gdy tylko się od niego odczepiłam.
- Przyjechałem po ciebie, chyba nie myślałaś, że będę jeszcze tak długo na ciebie czekał- pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, jak się stęskniłam przez ten jeden dzień- przytuliłam go mocno i zaczęłam z nim iść w stronę mojego samochodu.- Ale, powiedziałeś, że po mnie przyjechałeś, jakim cudem, skoro nie masz samochodu?
- Autobusem- Nathan się uśmiechnął- Ale mam nadzieję, że mnie ze sobą weźmiesz.
- Muszę się zastanowić- Nathan znów mnie pocałował- Ok, już nie muszę się zastanawiać.
Wsiedliśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy?- zapytał Nath
- Na zakupy.
- Hmm... romantycznie.
- Oj, daj spokój, nie mam, co jeść.
- No dobra, nie możesz się głodzić.
- Gdzie jedziemy?- zapytał Nath
- Na zakupy.
- Hmm... romantycznie.
- Oj, daj spokój, nie mam, co jeść.
- No dobra, nie możesz się głodzić.
Kupiłam zapas płatków, który zwyczajnemu człowiekowi wystarczyłby na miesiąc, ale ja pewnie zjem to wszystko w tydzień, i parę innych rzeczy.
- Dobra, masz już, czym się opychać, to teraz gdzie jedziemy?
- Do domu.
- Czyjego?
- Mojego, to chyba logiczne.
- Czemu? Ty jeszcze u mnie nie byłaś! Nie, dzisiaj jedziemy do mnie.
- No dobra, ostatecznie.
- Dobra, masz już, czym się opychać, to teraz gdzie jedziemy?
- Do domu.
- Czyjego?
- Mojego, to chyba logiczne.
- Czemu? Ty jeszcze u mnie nie byłaś! Nie, dzisiaj jedziemy do mnie.
- No dobra, ostatecznie.
Podjechałam pod dom chłopaków i weszliśmy do środka
- Courtney!!!- banda oszołomów rzuciła mi się na szyję.
- BabyNath przynajmniej nie będzie już płakał, że nie może się z tobą spotkać- powiedział Tom.
- Ejj, ja wcale nie płakałem!- wszyscy go zignorowali.
- Courtney!!!- banda oszołomów rzuciła mi się na szyję.
- BabyNath przynajmniej nie będzie już płakał, że nie może się z tobą spotkać- powiedział Tom.
- Ejj, ja wcale nie płakałem!- wszyscy go zignorowali.
Siedzieliśmy tak i gadaliśmy o głupotach aż do wieczora.
- Ty jeszcze nie widziałaś mojego pokoju, chodź- Nath pociągnął mnie za rękę i poszliśmy na górę. To, co tam zobaczyłam kompletnie zbiło mnie z nóg, Nathan chyba nie widział tam nic złego, ale ja tak. I to dużo. Na podłodze walały się ciuchy, stara kanapka leżała pod ścianą, a koloru samej ściany niezbyt dało się odgadnąć.
- I jak ci się podoba miejsce, w którym będziesz spędzała najwięcej czasu w tym domu?- spytał Nathan siadając na łóżku (prawdopodobnie), na którym leżały dwie pary spodni i trzy koszulki.
- Szczerze mówiąc to nie robi zbyt dużego wrażenia, chyba salon jest bardziej... czysty?
- No dobra, muszę posprzątać, ale nie teraz- powiedział całując mnie.
- Zastanawia mnie, czy jakiś bardzo ciekawy człowiek zrobił nam już zdjęcie- powiedziałam.
- No, ale teraz to chyba dobrze, jeśli zrobił, prawda?
- No niby tak.
- Ty jeszcze nie widziałaś mojego pokoju, chodź- Nath pociągnął mnie za rękę i poszliśmy na górę. To, co tam zobaczyłam kompletnie zbiło mnie z nóg, Nathan chyba nie widział tam nic złego, ale ja tak. I to dużo. Na podłodze walały się ciuchy, stara kanapka leżała pod ścianą, a koloru samej ściany niezbyt dało się odgadnąć.
- I jak ci się podoba miejsce, w którym będziesz spędzała najwięcej czasu w tym domu?- spytał Nathan siadając na łóżku (prawdopodobnie), na którym leżały dwie pary spodni i trzy koszulki.
- Szczerze mówiąc to nie robi zbyt dużego wrażenia, chyba salon jest bardziej... czysty?
- No dobra, muszę posprzątać, ale nie teraz- powiedział całując mnie.
- Zastanawia mnie, czy jakiś bardzo ciekawy człowiek zrobił nam już zdjęcie- powiedziałam.
- No, ale teraz to chyba dobrze, jeśli zrobił, prawda?
- No niby tak.
Wróciłam do domu (pomimo namawiań Natha, żebym została) około dwunastej w nocy. Zadzwonił mój telefon. To Dariah.
- Siema, co u rodziców?- spytałam od razu.
- To nie interesuje cię, czy w ogóle doleciałam do domu w jednym kawałku?
- Skoro dzwonisz, to znaczy, że żyjesz.
- U rodziców spoko- Dariah dała za wygraną- A u ciebie? Co dzisiaj robiłaś?- Wiedziałam, że w końcu padnie to pytanie. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Spotkałam się z Nathanem.
- Serio?! Ale jak to? Przecież znowu jakiś nędzni dziennikarze napiszą w gazecie o waszym rzekomym związku.
- No tak... Tylko, wiesz... No bo... Tym razem to... yyy... to to nie będzie kłamstwo- wydusiłam z siebie. Chwila ciszy.
- Gratuluję!!! No nareszcie, przynajmniej ten biedny chłopak nie będzie gadał ciągle w domu o tym, jaka ty cudowna...
- A ty skąd wiesz, o czym on mówi w domu?
- Rozmawiałam z Nareeshą.
- Aha, dobra, a ty, czemu tak późno dzwonisz?
- Dopiero teraz mi się o tobie przypomniało.
- Aha, no dobra- powtórzyłam- mówiłaś rodzicom o wyjeździe do Anglii?
- Tak, już w samochodzie.
- I jaka reakcja?
- To samo, co z tobą.
- Rozumiem.
- Dobra, idę już spać, bo jestem zmęczona.
- Ok, dobranoc- rozłączyłam się i poszłam do łóżka, weszłam jeszcze na fejsa, jak zwykle nic się nie dzieje, na twittera już mi się nie chciało wchodzić. Poszłam spać.
Czeeeeść, mam nadzieję, że się spodoba, ja sama uważam że nie jest zbyt interesujący... ;) a tak poza blogiem... był ktoś z was może na Pyrkonie? Tak z ciekawości, bo ja wróciłam dzisiaj rano i chciałam wiedzieć jak wrażenia innych :D dobra, kończę tą notkę już bo oglądam Sherlocka :D komentujcie! ;)
- Siema, co u rodziców?- spytałam od razu.
- To nie interesuje cię, czy w ogóle doleciałam do domu w jednym kawałku?
- Skoro dzwonisz, to znaczy, że żyjesz.
- U rodziców spoko- Dariah dała za wygraną- A u ciebie? Co dzisiaj robiłaś?- Wiedziałam, że w końcu padnie to pytanie. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Spotkałam się z Nathanem.
- Serio?! Ale jak to? Przecież znowu jakiś nędzni dziennikarze napiszą w gazecie o waszym rzekomym związku.
- No tak... Tylko, wiesz... No bo... Tym razem to... yyy... to to nie będzie kłamstwo- wydusiłam z siebie. Chwila ciszy.
- Gratuluję!!! No nareszcie, przynajmniej ten biedny chłopak nie będzie gadał ciągle w domu o tym, jaka ty cudowna...
- A ty skąd wiesz, o czym on mówi w domu?
- Rozmawiałam z Nareeshą.
- Aha, dobra, a ty, czemu tak późno dzwonisz?
- Dopiero teraz mi się o tobie przypomniało.
- Aha, no dobra- powtórzyłam- mówiłaś rodzicom o wyjeździe do Anglii?
- Tak, już w samochodzie.
- I jaka reakcja?
- To samo, co z tobą.
- Rozumiem.
- Dobra, idę już spać, bo jestem zmęczona.
- Ok, dobranoc- rozłączyłam się i poszłam do łóżka, weszłam jeszcze na fejsa, jak zwykle nic się nie dzieje, na twittera już mi się nie chciało wchodzić. Poszłam spać.
Czeeeeść, mam nadzieję, że się spodoba, ja sama uważam że nie jest zbyt interesujący... ;) a tak poza blogiem... był ktoś z was może na Pyrkonie? Tak z ciekawości, bo ja wróciłam dzisiaj rano i chciałam wiedzieć jak wrażenia innych :D dobra, kończę tą notkę już bo oglądam Sherlocka :D komentujcie! ;)
Świetnyy*.*
OdpowiedzUsuń